sobota, 27 czerwca 2015

Wakacyjna notka.

Kochani czytelnicy,

Z racji rozpoczynających się wakacji, na początku chciałabym złożyć wam gratulację, 
że zdaliście do następnej klasy! 
( Jeżeli nie zdaliście to do nauki!!! )

Chciałabym poinformować was, że kolejne rozdziały pojawią się dopiero po 20 lipca, ponieważ wyjeżdżam i nie będę w stanie go napisać jak i dodać.
Jest mi przykro, że jest was coraz mniej, a pod każdym rozdziałem czytam krytyczny komentarz, w dodatku anonimowy.
Wiem, że to ff nie jest idealne, wielokrotnie podkreślałam, że rządzi się swoimi prawami.
Jest w tym dużo mojej winy, nie piszę tak jak autorki innych opowiadań, ale się staram. Niech niektórzy z was postawiają się na moim miejscu i spróbują napisać coś, co zaciekawi czytelników :)

Jeżeli macie jakieś uwagi, rady, sugestie piszcie je pod tą notką, wszystkie wezmę do serca. PS. Nie piszcie z anonima.

Na koniec, życzę wam udanych wakacji, odespania całego roku szkolnego, pięknej pogody a przede wszystkim wypoczynku i regeneracji.

Muszę się wam przyznać, że zastanawiam się nad zaprzestaniem pisania tego fanfiction...


Koniecznie skomentujcie.
Jeżeli korzystasz z komputera, wszystkie komentarze dodasz i zobaczysz klikając na górze.


Proszę, abyście po lewej stronie zagłosowali na moje fanfiction. 
Tweetujcie z hasztagiem #WORSHIPff.

@BizzleHeros

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział szósty

*Hailey's POV*
Przyrzekam, że wściekła twarz Justina jest jedną z moich ulubionych. Wkłada tyle siły, aby wykrzywić swoją twarz do granic możliwości. Nie ukrywam, ogromnie mnie to śmieszy. O co On się tak zdenerwował? O to, że jego dziewczyna zrobiła sobie ze mną zdjęcie? Wzięła mój numer telefonu? Chryste, Bieber jakby mnie złapała bezwstydnie za dupę, pocałowała przy Tobie albo co najmniej zrobiła mi dobrze pod stołem, to bym cię zrozumiała. A teraz odstawiasz szopkę. Patrzę na niego i prycham pod nosem.
- O co Ci znowu chodzi?
- Mi? - wykrzyczał - To ty pchasz się do Phoebe,narzucasz się jej, jak jakaś.. - pokręcił głową.
- Jak kto? Powiedz mi, proszę bardzo aż nie mogę się doczekać.
Nie wytrzymuje i wstaję, jednocześnie będąc z nim twarzą w twarz. Jego klatka piersiowa unosi się i opada w bardzo szybki sposób. Czuję jego przyspieszony oddech na swoim nosie. Zawsze byłam od niego niższa i to irytujące. Kiedy Justin stał w kolejce po wzrost, ja stałam po inteligencję. 
- No mów!- krzyknęłam widząc jak nie może zebrać się w sobie.
- Zachowujesz się jak dziwka! - wysyczał, patrząc w moje oczy.
Unoszę brwi i z wrażenia siadam, a właściwie opadam na łóżko, stojące tuż za mną. Gdyby nie ono, zapewne osunęłabym się na podłogę. Dziwka.. Nazwał mnie kobietą lekkich obyczajów.Nie mogę w to uwierzyć. Przełykam głęboko ślinę, czując jak moje serce bije mi o wiele za szybko. Justin chyba żałuje tego co powiedział, bo przykuca przy mnie.
- Hailey.. ja nie... przepraszam...
- Nie dotykaj mnie. - wychrypiałam.- Wyjdź.
- Hails..
- Wypierdalaj stąd!- krzyczę.
Złapał mnie za kolano przez co wkurwiam się jeszcze bardziej. Od pewnego czasu zaczęłam nienawidzić męskiego dotyku. Tych dużych dłoni.. Kiedy jakiś facet mnie dotknie, nawet przypadkiem jako przechodzień na ulicy, staję nieruchomo i mam ochotę zapaść się pod ziemię. Taki ktoś, rodzaju męskiego zaburza moją przestrzeń osobistą. Tak też jest teraz. Swoją, o wiele większą dłonią od mojej, obejmuje całe kolano. Zbieram się w sobie i z całej siły, swoją płaską dłonią uderzam go w jego policzek. Usłyszałam jak cicho syknął przez co czuję się choć trochę silniejsza.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj.- wysyczałam przez zęby.
Przygryzam wargę próbując się nie rozpłakać.Pierwszy raz go uderzyłam, ale wcale nie żałuje. Przeszedł samego siebie i powinnam skopać mu jaja. Widzę jak wstaję i ze spuszczoną głową opuszcza mój pokój. Justin delikatnie zamknął moje drzwi, które następnie zamykam na klucz. Czuję się taka słaba, bezsilna. Bez niego jestem jak Małgosia bez Jasia, jak Mary- Kate Olsen bez Ashley Olsen. Sama. Najzwyczajniej w świecie sama. Sądziłam, że on mnie zrozumie. Liczyłam na jego akceptację. Owszem było tak, nie zaprzeczę. Kiedy byłam z nią ( jej imienia nadal nie wymawiam) tolerował każdy mój ruch. Tak wiele się zmieniło, on się zmienił. Może Phoebe jest nie tolerancyjna i teraz próbuje przekabacić na swoją stronę? Nie zdawałam sobie sprawy, że przecież on zmienił otoczenie. Odseparował się ode mnie i zaczął widzieć we mnie wroga. Przytulam się do poduszki i wzdycham głęboko. O nie, Tonkin, przyjaciółkami to my nie będziemy.


*Justin's POV*

Staję przed lustrem w łazience i zerkam na swój czerwony policzek. Hailey musiała być wściekła, bo uderzyła mnie z takim impetem jakby wsadziła w swoją dłoń wszystkie swoje negatywne wspomnienia.Nie codziennie ktoś nazywa cię dziwą. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba mi się należało.. Sam nie wiem.. Może przegiąłem, ale ona też nie jest bez winy. Kleiła się do Phoebe, narzucała się jej. Jeżeli ona tak bardzo potrzebuje damskiego towarzystwa, rozrywkę zapewni jej tylko klub go-go dla lesbijek. Teraz to ja potrzebuje odpoczynku, odskoczni od tych problemów. Przyznam, trochę krucho u mnie z kasą. Firma taty zarabia coraz mniej. Jak tak dalej pójdzie to popadnie w długi, a odziedziczy to koleś, który dostaje w twarz od baby. Zajebiście. Rozbieram się i zmęczony emocjami całego dnia, a właściwie wieczoru wchodzę pod prysznic. Gdyby woda mogła zmyć ból, to już dawno zbankrutowałbym na rachunkach za wodę. Przykro mi, że to się tak wszystko potoczyło. Hails powinna być z Gigi, powinny siedzieć na kanapie, a ja powinien słyszeć ich chichot w swoim pokoju. Powinienem teraz słyszeć, jak obydwie dochodzą jęcząc i krzycząc na całe mieszkanie. Kręce głową i zakręcam wodę. Okrywam się ręcznikiem, który prócz Phoebe, służy mi za misia do przytulania. Ubieram bokserki, chwytam reszte ubrań i jak to mam w zwyczaju, trzącham je mając nadzieję, że wypadną mi ostatnie drobniaki. Z kieszeni wypada jedynie paragon. Wrzucę ubrania do prania i podnoszę papierek z ziemi. '' Paryż, czeka na Was''. Och, miasto zakochanych...


- Płaci pan czy będzie się pan tak zastanawiał godzinami? 
Ze wspomnień wyrywa mnie kasjerka, która wpatruje się we mnie. Patrzę na to co trzymam w ręku i automatycznie śmieję się pod nosem. Moje spojrzenie zatrzymało się na paczce prezerwatyw. Widzę rumieńce starszej kasjerki i wywracam oczami.Na znak, że przyszedłem tutaj na zakupy, wykładam swoje produkty na ladę, wraz z prezerwatywami, oczywiście.Po chwilii, zapakowane rzeczy chowam w reklamówki i wyciągam pieniądze żeby zapłacić. Zarumieniona kobieta oddaje mi resztę i paragon. 
- A co to jest?- pytam patrząc na jakiś kod pod ceną.
- To pański numer w konkursie - unoszę brwi na co kobieta mówi dalej- do wygrania są cenne nagrody, między innymi wyjazd dla dwóch osób do Paryża,miasta zakochanych.
Kobieta wycedziła formułkę, uśmiechnąłem się słabo, że raczyła mi powiedzieć o co chodzi i wychodzę ze sklepu. 

Wychodzę z łazienki, z paragonem w ręku i wchodzę do swojego pokoju. Nigdy nie miałem szczęścia do gier a co dopiero loterii. Może jestem głupi, ale zawsze próbuje. Hailey się tak modli i modli, a same nieszczęścia ją spotykają. Sięgam po telefon i według instrukcji na papierku, wysyłam smsa, rejestrując swój kod w konkursie. Paryż, wow zabrałbym ją w tyle miejsc. Po kilku minutach dostaje zwrotną wiadomość.




'' Dziękujemy za udział w naszej loterii! Los się do Ciebie uśmiechnął. Zapraszamy Ciebie i Twoją wybrankę po odbiór biletów w sklepie, w którym dostałeś kupon. Paryż czeka :) '' 


*Hailey's POV*
Udało mi się przysnąć, chociaż na chwilę. Ze snu wyrwały mnie okrzyki Justina. Wstaję i lekko otwieram drzwi na przedpokój. Mój współlokator nie ma zwyczaju zamykania drzwi, więc udaje mi się podsłuchać jak gada przez telefon. Nie trudno domyślić się z kim.
- Kochanie! Wygrałem bilet do Paryża dla dwóch osób... No tak, udało mi się.. Wyjeżdżamy.. Musimy odebrać bilet i Francja na nas czeka.. Nie płacz słońce.. Widzisz jakiego masz szczęściarza??... Nareszcie odetniemy się od tych wszystkich problemów.
Na słowo problem,  z powrotem zamykam drzwi. Nareszcie odetniemy się od tych wszystkich problemów. Nie trudno się domyślić, kto jest tym problemem. Prycham pod nosem. Bieber, ty pieprzony homofobie. Uważaj, bo ten plask był tylko rozgrzewką.



SZÓSTY ROZDZIAŁ #WORSHIPff !

Przepraszam, że tak długo czekaliście. 
Trzecia gimnazjum dała mi się we znaki. 
Obiecuje, że was nie zawiodę.
Koniecznie skomentujcie.
Jeżeli korzystasz z komputera, wszystkie komentarze dodasz i zobaczysz klikając na górze.

Proszę, abyście po lewej stronie zagłosowali na moje fanfiction.
Aby było więcej głosów, można głosować z różnych przeglądarek jak i z telefonu. 
Tweetujcie z hasztagiem #WORSHIPff.

@BizzleHeros






















czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział piąty.

* Hailey's POV*
Po tym jak Phoebe, nowa dziewczyna Justina zobaczyła mnie nagą nie potrafię spojrzeć jej w oczy. Nagość jest dla mnie bardzo intymną sprawą, jak dla każdego. Tylko, że ze mną jest inaczej. Uważam swoje ciało za brzydkie. Mam za dużo celluitu, za szerokie biodra i cholernie krzywe nogi. Moje dawniej, dłuższe włosy skróciłam do ramion. Ona miała zwyczaj łapania mnie za kucyka, kiedy wylizywałam jej szparkę. Mam złe wspomnienia, a obcięcie włosów było pierwszym krokiem do przodu w moim nowym, mam nadzieję lepszym życiu. Gdy Justin wrócił ze sklepu, siedziałam już z naszym gościem, przy stole. Oficjalnie mnie przedstawił na co obie się zaśmiałyśmy, ponieważ ona zdążyła mnie już poznać z każdej strony, dosłownie. Wolę o tym nie mówić Justinowi, niech się chłopak nie potrzebnie nie denerwuję.W tej chwili siedzimy przy stole i czekamy aż mój przyjaciel, zaserwuje mi i swojej dziewczynie pierwsze danie. Przyznam, że atmosfera jest trochę gęsta, za gęsta. Nie umiem rozmawiać z dziewczynami. To dziwne, ale naprawdę mam z tym problem mimo mojej orientacji. Widzę, jak Phoebe bawi się sztućcami i co jakiś czas zerka na mnie, a później na Justina. Mam ochotę stąd uciec. Nienawidzę takich sytuacji, a Bieber najzwyczajniej w świecie wrobił mnie w gówno. Podchodzi i zadowolony z siebie, stawia na stole kociołek. Przyglądam się i przełykam ślinę. Ugotował.. gulasz. Zerkam na niego a jego kąciki ust unoszą się. 
- Namęczyłem się trochę, ale liczę, że to docenicie. - bierze talerz od Phoebe i nakłada jej.
Bezczelnie chce mnie przekupić moją ulubioną potrawą. Nie spodziewałam się tego po nim. Podnosi mój talerz i nakłada mi. Widzę ten jego parszywy uśmieszek i mam ochotę nim potrząsnąć. Dlaczego jedna kobieta siedząca naprzeciwko mnie tak na niego działa? Widać, że boi się mojego spojrzenia na nią. Próbuje mnie udobruchać jedzeniem. Bawi mnie to. To wygląda jakby chciał zabrać Tonkin dla siebie. Ale zaraz, przecież ja jej nie kocham. Widzę ją pierwszy raz w życiu, a ten już Bóg wie co sobie pomyślał i na wstępie odsuwa mnie od niej. Siedzę naprzeciwko niej a on obok. Jestem święcie przekonana, że pod stołem trzyma ją za kolano, żeby mu się nie wyrwała. Chryste, jaki on jest śmieszny.
- Smacznego. - mówi już siedząc i zaczyna jeść.
Uśmiecham się słabo i biorę się za jedzenie. Najgorsze jest to, że ten pieprzony gulasz jest naprawdę dobry.
- Jejku Justin to jest pyszne. - mówi zakochana w nim Tonkin.
Och Justin to jest pyszne. Prycham w myślach. Nie chcąc dać satysfakcji Bieberowi, nie dojadam do końca. Od razu to zauważa i zerka na mnie.
- Nie smakuje Ci? - pyta i na pierwszy rzut oka widać jak go to zabolało. Jeden jeden, przyjacielu.
- Dodałeś za dużo cebuli, ale tak to nie jest takie złe. 
Nie chce go tak ranić do końca. Jak na jego debiut w kuchni, chłopak naprawdę mi zaimponował. Widać, że nie tylko mi. Spoglądam na pusty talerz Phoebe i odwzajemniam jej uśmiech, kolejny raz nakryłam ją na gapieniu się na mnie.
- Aż tak źle wyglądam? - szepczę spuszczając wzrok, gdy Justin wyszedł z naczyniami do kuchni.
- Co ty mówisz? Wyglądasz świetnie. Właśnie miałam się Ciebie spytać, gdzie kupiłaś ten crop top? - zerka na mnie i oblizuje usta.
- W American Apparel, to jeden z moich ulubionych sklepów.- odpowiadam.
- Naprawdę? - dziewczyna uśmiecha się szeroko - Też lubię tę markę, ale - wzdycha głęboko- mam problem z rozmiarami. 
- Skądś to znam. Kiedyś chciałam kupić sobie takie śliczne, łososiowe szorty. - wzdycham głęboko- Ale mam..
- Za szerokie biodra. - odpowiada razem ze mną na co obie chichoczemy.
- Mam to samo. - śmieje się Phoebe.- Albo na przykład ogrodniczki, cycki mi się mieszczą i w ogóle, miseczkę mam dobrą, ale w biodrach kurna za szczupłe.
- Takie sklepy dla chudych dziewczyn z jednej strony mnie motywują. Wiesz, że niby mogę schudnąć wziąć się za siebie. Chociaż z drugiej strony, to dołujące, że nie jestem jakaś otyła, ale i tak nie mogę dla siebie nic znaleźć.
- Powiem Ci, że sto razy bardziej wolę dziewczynę z pełnymi piersiami i okrągłymi biodrami niż jakiegoś chudzielca, z przodu decha, z tyłu decha.
To jak wypowiedziała się o dziewczynach, o ich kształtach zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Dziewczyna ma dużo racji. Krągłości u dziewczyn są ich największym atutem. Chociażby dlatego, że masz wtedy lepszy orgazm. Jak pomacasz dziewczynę za same suty? Nie mówię, żeby miała zwisy, tylko mówię o prawdziwych, naturalnych piersiach. Phoebe takie ma. Głos w mojej głowie coś tam bełkocze. Nie coś, tylko prawdę. Gdy Justin zmywał naczynia porozmawiałyśmy jeszcze na typowo, damskie tematy. Wymieniła mi swoje ulubione perfumy i sklepy z butami. Przyznam, że mimo moich obaw, Phoebe okazała się naprawdę fajną dziewczyną. Łączą nas nie tylko marki odzieżowe, ale poczucie humoru jak i ogromny dystans do siebie. Teraz mogę powiedzieć. że Justin naprawdę dobrze trafił. Też tak chcę, ale muszę poczekać, prawda Panie Boże? Justin siada przy Phoebe i łapie ją za rękę, którą trzyma na stole. To zapewne znak typu '' Przepraszam, że Cię z nią zostawiłem, ale już jesteś bezpieczna''. Och Bieber, wkurwiasz mnie ostro.
- Wiesz Justin, że niedługo muszę już iść. - Phoebe zerka na niego, a jego oczy od razu smutnieją.
- Odpocznę chwilę i zaraz Cię odwiozę.
Dziewczyna kiwa głową i uśmiecha się do mnie.
- Mam nadzieję, że nie odmówisz mi wspólnych zakupów w sklepach ''dla szerokich bioder.'' - chichocze, biorąc do ręki szklankę.
- Oczywiście, że nie. - odwzajemniam jej szeroki uśmiech.
Wspólne zakupy, dlaczego nie. Pora odświeżyć moją czarną szafę płaczu.
- Podasz mi swój numer? 
Phoebe puszcza rękę Justina i wyjmuję z torebki telefon. Zerkam na niego i tylko widzę jak kipi ze złości. Zacisnął szczękę, a ja spokojnie podaje jej swój numer telefonu.
- Dziękuje Ci bardzo, ale zaczekaj muszę mieć z tobą zdjęcie. - wstaje i podchodzi do mnie. - Wstaniesz? Selfie na siedząco jest złe.
- Mhm, jasne. 
Tonkin staję blisko mnie, za blisko i cyka nam słodkie zdjęcie.
- Justin, zrób nam zdjęcie jak stoimy. To moja nowa sukienka, nie mam w niej jeszcze zdjęcia.
Próbuje powstrzymać się od śmiechu. Nie widziałam tak zirytowanego i oburzonego Justina. I co ? Masz za swoje, frajerze. Twoja dziewczyna przystawia się do mnie, a nie ja do niej. Stajemy koło siebie, czekając aż Justin zrobi nam zdjęcie.
- Pokaż. - Phoebe wręcz wyrywa mu telefon z ręki. - Śliczne, dziękuje Ci. - cmoka mnie w policzek co tylko pogarsza całą sytuację.
- Skarbie, musimy już iść. - wycedził przez zęby mój współlokator.
- Już, już. Czekaj. - patrzy na mnie. - Chciałam ci podziękować za dzisiejszy obiad, cieszę się, że Cię poznałam. Kto wie może zostaniemy przyjaciółkami? 
Obejmuje mnie i jeszcze raz cmoka mnie w polik.


*

Po udanym popołudniu, przebrałam się w luźne dresy, a teraz leniuchuje w łóżku. Justin wrócił już do domu. Pewnie już odwiózł Phoebe i będzie chciał odpocząć. Trzasnął wejściowymi drzwiami, na co prycham i słyszę jego głośne kroki. Nagle wparowuje do mojego pokoju. Jest wściekły, co tylko wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Nie zamierzam się do niego odzywać. Stoi i się na gapi. Nie chce go widzieć, wkurwia mnie swoją osobą i tym jak mnie traktuje. Jestem dla niego wyrzutkiem, więc niech tak zostanie.
- Przyjaciółki? - wysyczał po chwili. - wybij to sobie z głowy.



PIĄTY ROZDZIAŁ #WORSHIPff.
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać. 
Końcówka maja w szkole dała mi się we znaki, a wysokie temperatury źle wpływały na pracę mojej głowy. Jestem zadowolona z rozdziału, jeżeli wy też ( albo i nie) to koniecznie skomentujcie. 
Jeżeli korzystasz z komputera, wszystkie komentarze dodasz i zobaczysz klikając na górze.

Kochani, ogromna prośba do was!
Zostałam nominowana do BLOGU MIESIĄCA.
Głosy możecie oddać tutaj IDĘ GŁOSOWAĆ albo po prawej stronie.
Za każde kliknięcie będę ogromnie wdzięczna.

PS. Tweetujcie z hasztagiem #WORSHIPff.

@BizzleHeros














czwartek, 21 maja 2015

Rozdział czwarty

*Justin's POV*

.. Pomyślałem, że ktoś tańcząc przypadkowo musnął moje ramię. Bawiłem się dalej, ale gdy znów mnie ktoś dotknął, odwróciłem się. Nie lubię, kiedy ktoś przerywa mi daną czynność, a zwłaszcza tańczenie, dzięki któremu uciekam od głupiej monotonii mojego życia. Przez migające, dyskotekowe światła, nie widziałem dokładnie osoby stojącej przede mną. Oczywistym faktem, było to, że jest to kobieta. Jej błyszcząca sukienka raziła mnie w oczy. Zmrużyłem powieki, badając ją wzrokiem, od stóp do głów. Przyznam, że jej piersi zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Dekolt miała o wiele za duży, ale osobiście nie narzekam, bo ten u góry, którego moja współlokatorka ubóstwia, hojnie ją obdarował.Przyłapałem się na tym, iż moje ślepia zerkają tam gdzie nie powinny.

- Jack - nagle zaczęła przekrzykiwać tłum, wciąż patrząc na mnie - Musimy iść, taksówka czeka.
Uśmiechnąłem się patrząc na niewinną brunetkę.Jej loki wyszły zza ucha. Powstrzymałem się, żeby je poprawić. W tamtym momencie, przy zmianie piosenki na wolniejszą, światła zrobiły się jaśniejsze. Rozświetliły twarz brunetki tak, że oniemiałem z wrażenia. Była przepiękną kobietą. Zaschło mi w ustach. Oblizałem spierzchnięte wargi i zacząłem się zastanawiać, czego ode mnie chce. Byłem przyzwyczajony do tego, że na takich typu imprezach, ludzie mnie z kimś mylą. Zazwyczaj jestem podobnie ubrany do kogoś kogo szukają albo to taki tani podryw. Z nią było inaczej.Ta nie wiele niższa ode mnie istotka patrzyła wprost w moje oczy i jeszcze nie zorientowała się, że ja to nie żaden Jack. Chciałem poczekać, aż w końcu się skapnie, ale wyglądała na dosyć zawziętą.W sumie nie miałem nic innego do roboty. Postanowiłem się z nią trochę pobawić.
- Dobra, chodźmy - powiedziałem i wyszedłem z klubu za dziewczyną, która myślała, że jestem jej Jackiem...


*Hailey's POV*

Po porannej mszy wróciłam do domu. Wchodząc do środka, czuje jakiś dziwny zapach. Od razu zaczynam się bać. Pospiesznie zdejmuje kurtkę i trampki.Dawno nie czułam nic takiego. To...jedzenie. Właściwie od kilku dni nie jadłam nic konkretnego. Wstąpiłam a to na kebaba, raz do chińczyka. Mc Donald omijam szerokim łukiem. Za to moja mama gotowała naprawdę dobrze,pewnie nadal gotuje... Czasem mam ochotę do niej wrócić. Zwyczajnie usiąść do stołu i zjeść taki domowy obiad. Jej specjalnością był gulasz z kaszą gryczaną. To było danie, którego nigdy nie odmawiałam.Mimo wszystkich jakiś głupich diet, mojej jednodniowej fazy przejścia na wegetarianizm zawsze jadłam to co gotowała. Była moim Gordonem Ramsayem. Kuchnia była jej królestwem, a ona królową. Ciężko wzdycham i ogarnięta tymi wspomnieniami idę do kuchni. Widzę Justina tańczącego w rytm muzyki lecącej z radia. Opieram się o framugę i uśmiecham lekko. Jego ulubiona stacja radiowa. Patrzę na tego głupka, który stoi do mnie plecami. Kręci biodrami i ręką miesza coś w garnku.Ten dwudziestoletni mężczyzna ma dziewczynę. Gdybyście półtora roku temu, zapytali go o związki, zapewne zaśmiałby wam się w twarz. A teraz? Teraz przyglądam się jak bardzo duży kłopot sprawia mu czytanie przepisu i dosypywanie przypraw do garnka w tym samym czasie. On gotuje pierwszy raz w mieszkaniu, w którym mieszkamy prawie 4 lata. Śmieje się pod nosem. Dlaczego mam wrażenie, jakby stał mi się obcy? Jakbym przespała kilka miesięcy mojego życia, a w tym czasie ktoś tak mocno w nim namieszał. To nie przypadek, że ja jestem sama a Justin jest zajęty. Ja nie wierzę w przypadki. Nie chodzi o to, że On będzie teraz kogoś miał. Chodzi o to, że będę sama. Nie ma czegoś takiego jak związek i przyjaciele. Gdy byłam z nią, to było zupełnie coś innego. Justin całe weekendy spędzał w klubach, a później lądował w łóżkach przypadkowych, napalonych dziewczyn. On nie chciał uczestniczyć w moim życiu, odsunął się na bok. Uważał, że dzięki temu, będę szczęśliwsza. Okej, byłam, ale to nie trwało długo. Zaczęło mi go brakować. Chciałabym, żeby on też to wszystko przeżył, bo właśnie to jest prawdziwa przyjaźń. Albo masz prawdziwego przyjaciela, który jest i będzie z Tobą mimo wszystko, albo nigdy go nie miałeś, proste. Widzę, jak zdziwiony moją obecnością aż podskakuje z wrażenia.

- Aż taka jestem straszna? - prycham podchodząc do niego- Może Ci pomogę?
- Nie, dziękuje. - uśmiecha się słabo i wyjmuje z szafki trzy talerze.
- Trzy?
- Tak, trzy.
Słowo ''trzy'' podkreślił tak dobitnie, że od razu domyśliłam się, kto będzie naszym dzisiejszym, gościem. Wzdycham siadając. A więc to dziś. Zerkam na Biebera, który wciąż walczy doprawiając danie. Boję się. Nie chce poznawać nowych ludzi. Nie chcę zmian. Chce tylko moją Gigi. Głos w głowie ma cholerną rację. Wystarczy, że ta Bóg wie jaka kobieta, zabierze mi Justina. Czuję dotyk jego rąk na moich ramionach. Wyrywa mnie z myślenia, dołując mnie jeszcze bardziej.
- Będzie dobrze, ona nie jest taka zła. - mówi i cmoka mnie w czoło.
Wstaje i po prostu przytulam go z całej siły. Wiem, że on też się boi. Po pierwsze jestem dziewczyną, która lubi dziewczyny, a teraz mam poznać jego dziewczynę. Nie zamierzam się w niej zakochiwać. Z resztą nikogo nie pokochasz jak Gigi. Nie ważne, chce aby mój przyjaciel był najzwyczajniej w świecie szczęśliwy. Wtulam się w niego, ale po chwili odsuwam się. Muszę wziąć się w garść.
- Pójdę się ogarnąć i wykąpać.
Widzę na ustach mojego współlokatora zadowolenie i odwzajemniam jego uśmiech.
- Spokojnie. - mówię wycofując się z kuchni - Ty będziesz gwiazdą tego wieczoru.


***


Po dwóch godzinach, wykąpana, stoję przed lustrem w łazience. Nie jestem fanką dłuższych kąpieli, ale to był jedyny sposób aby choć trochę się rozluźnić przed tym co mnie czeka. Wychodzę z łazienki jak gdyby nigdy nic. Kieruję się do swojego pokoju, gdy nagle moim oczom ukazuje się obca mi osoba. Ubrana jest w fioletową, letnią sukienkę, nie dłuższa niż za kolanko. Moje spojrzenie idąc ku górze napotyka idealne wcięcie w talii, a następnie kształtne piersi, które są lekko widoczne przez brak biustonosza i delikatny dekolt. W rękach, trzyma zwykłą kopertówkę a na dłoniach widnieją różne, kolorowe bransoletki z muliny, jak sądzę, wykonane własnoręcznie. Jej kręcone włosy opadają jej na ramiona. Swój wzrok zatrzymałam na naszyjniku z literką ''J''. Jasmine? Jane? Jenny? To od Justina. Wzdycham ciężko i unoszę głowę wyżej, mając przed sobą prawdziwy ideał kobiety. Jej oczy wpatrują się we mnie. Jej brązowe jak kora najpiękniejszego drzewa, tęczówki patrzą wprost w moje. Wytrzymuje to. Toczę walki na spojrzenia z zupełnie obcą mi osobą. Ona, jej oczy.. wyglądają jak.. Przełykam ślinę. Jedyną osobą, która kiedykolwiek tak na mnie patrzyła była ona - zawsze gotowa na mnie i na udowodnienie mojej miłości do niej. Dziewczyna wyciąga do mnie rękę.
- Hej, ty pewnie jesteś Hailey tak? Jestem Phoebe, Phoebe Tonkin. Justin mi dużo o Tobie opowiadał.
- Tak to ja, Hailey Baldwin - ściskam jej rękę i odwzajemniam uśmiech, który nie schodzi jej z twarzy.
Jej spojrzenie robi się palące, powiedziałabym erotyczne. Czuję jak ogląda każdy centymetr mojego ciała. Nie powiem, robi się trochę krępująco. Nagle, spojrzenie Phoebe zeszło niżej, a jej policzki, nie pokryte żadną ilością pudru - zarumieniły się. Dziewczyna szybko podnosi wzrok i jest dziwnie zainteresowana zdjęciem Justina na ścianie. Zerkam w dół i otwieram szeroko oczy. Kurwa mać. Czy ja zawsze muszę być taką kretynką? Właśnie teraz zorientowałam się, że przez jakieś 10 minut stałam przed nową dziewczyną swojego chłopaka, przyjaciela zupełnie naga.




CZWARTY ROZDZIAŁ #WORSHIPff
Zmotywowana krytyką napisałam czwarty rozdział, z którego jestem naprawdę zadowolona. Jak zauważyliście, nie jestem fanką opisów oraz długich, często monotonnych rozdziałów. Moje fanfiction rządzi się swoimi prawami i mam nadzieję, że to czyni je wyjątkowym.

DZIĘKUJE ZA PONAD 10,000 WYŚWIETLEŃ!

Koniecznie skomentujcie.
( Jeżeli korzystasz z komputera, wszystkie komentarze dodasz i zobaczysz klikając na górze.)

PS. Tweetujcie z hasztagiem #WORSHIPff.

@BizzleHeros

piątek, 15 maja 2015

Rozdział trzeci.

*Justin's POV*
Trzy dni później.

Od kilku dni wychodzę z domu i pałętam się po mieście. Moja przyjaciółka myśli, że wychodzę na magazyn. Jestem człowiekiem odpowiedzialnym i taką też mam pracę.Nie byłbym w stanie wykonać jej dobrze, kiedy moje myśli są gdzie indziej. Ludzie się śmieją, że praca na magazynie żywności hańbi i poniża. Bardzo polubiłem to miejsce. Poznałem tam Ryana, któremu kiedyś podobała się Hails. Potem dowiedział się, że jest lesbijką i ma wstręt nawet do filmów erotycznych. Zawsze mnie to bawi, bo na początku Hailey go kusiła, tak dla rozrywki a ten idiota się na to nabierał. Dlaczego na każdym kroku nasuwa mi się właśnie ona? Bo jest częścią twojego życia. Głos w mojej głowie jak zwykle się wpierdala. Wróćmy do rzeczy.Tak szczerze, ta robota przynosi dużo korzyści. Po pierwsze, kiedy pudełko z różnego rodzaju owsiankami czy zdrowymi ciastkami się zgniecie lub popsuje jest dla nas. ''Nie możemy wydać klientowi, produktu, który uległ zniszczeniu'' jak mawia mój ojciec. To on jest moim szefem, a tak naprawdę jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Co do atmosfery w domu to jest gorzej niż myślałem. Nie rozmawiam z Hailey, która jak zdążyłem zauważyć, po prostu mnie unika. Gdyby nie to, że mamy wspólną łazienkę i kuchnie to zacząłbym się zastanawiać czy ona w ogóle żyje. Chodzi do tego kościoła i się ciągle modli. Jak tak dalej pójdzie to wstąpi do zakonu. Dla mnie to jest śmieszne. Gdyby Bóg istniał, nagradzałby Hailey za to jakim jest człowiekiem. Ona zawsze wszystkim pomagała, w ogień by wskoczyła.. kiedyś za mnie.. kiedyś za Gigi. Nie wiem jak jest teraz, ale wiem, że spotykają ją same nieszczęścia. To mi łamie serce, kiedy widzę jak cierpi, ale nie wiem co mam zrobić. Nie jestem dobrą swatką, z resztą prócz mojej przyjaciółki nie znam żadnej lesbijki lub biseksualnej laski. Myślę, że w kościele nie znajdzie szczęścia. Ona musi wyjść do ludzi, zacząć sie integrować. Modlitwa i Bóg jej nie pomogą. Nie będę obrażał tego u góry, bo mama nie darowałaby mi jakbym wziął ślub cywilny, więc kościelny ołtarzu, szykuj się nadchodzę.

Postanowiłem zrobić zakupy, ponieważ chce jutro zrobić obiad. Śmieję się pod nosem. Ja mam gotować? Kiedyś spaliłem wodę na herbatę no i najlepszy czajnik mojej mamy.Kocham tą kobietę, bo potrafi mi wszystko wybaczyć. Powinien dać radę, nie mam innego wyjścia. Będę gotował dla Hailey i kogoś wyjątkowego. Swoją obecną miłość, poznałem zupełnie przypadkowo. Weszliśmy z Ryanem do klubu, który odwiedzaliśmy co weekend. Przyznam, moja przyjaciółka potrafiła mnie dzielić z facetem, czy teraz da radę z kobietą?I znowu ona... Zamówiłem wtedy mocnego drinka i dla odwagi, wypiłem go. Ruszyłem na parkiet, żeby pokazać jak moje biodra pracują nie tylko w klubach, ale i w damskich sypialniach. Taniec zawsze był dla mnie odstresowaniem, więc w rytm szalonej muzyki skakałem i śpiewałem, właściwie to kaleczyłem, dobrze znane mi piosenki. Ryan przyłączył się do mnie i już po chwilii wokół nas - króla i królewicza parkietu, zrobiło się wielkie koło. Wszyscy zaczęli bić nam brawo i wiwatować, a dziewczyny szalały na nasz widok. Uwielbiam takie momenty, kiedy ktoś nie zna historii twojego życia, patrzy na to jak się bawisz i automatycznie ma do ciebie szacunek. Ryan, ukryty b-boy (czyt. biboj), staje na rękach przez co dziewczyny pokrzykują głośniej. To tak zwane '' 5 minut sławy Butlera''. Oddalam się i proszę barmana o kolejnego drinka, abym mógł przetrwać kolejne piosenki.Wracam do tłumu i klaszczę podziwiając to co robi mój przyjaciel. Jest w tej dziedzinie mistrzem, bo jak po takiej ilości wypitych drinków, można obrócić swoje ciało o 180 stopni, gibać się i nie zwrócić posiłków z ostatnich 24 godzin? Właśnie w tamtym momencie poczułem dotyk na ramieniu...


- Płaci pan czy będzie się pan tak zastanawiał godzinami? 

Ze wspomnień wyrywa mnie kasjerka, która wpatruje się we mnie. Patrzę na to co trzymam w ręku i automatycznie śmieję się pod nosem. Moje spojrzenie zatrzymało się na paczce prezerwatyw. Widzę rumieńce starszej kasjerki i wywracam oczami.Na znak, że przyszedłem tutaj na zakupy, wykładam swoje produkty na ladę, wraz z prezerwatywami, oczywiście.Po chwilii, zapakowane rzeczy chowam w reklamówki i wyciągam pieniądze żeby zapłacić. Zarumieniona kobieta oddaje mi resztę i paragon. 
- A co to jest?- pytam patrząc na jakiś kod pod ceną.
- To pański numer w konkursie - unoszę brwi na co kobieta mówi dalej- do wygrania są cenne nagrody, między innymi wyjazd dla dwóch osób do Paryża,miasta zakochanych.
Kobieta wycedziła formułkę, uśmiechnąłem się słabo, że raczyła mi powiedzieć o co chodzi i wychodzę ze sklepu. Patrzę na wózek pełen zakupów i dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że nie mam samochodu.

Gdy wróciłem do domu, nie miałem ochoty zajrzeć do Hailey. Wiem, że to skończyłoby się kłótnią. Już na samą myśl o tym, że mam patrzeć na jej naburmuszoną twarz odechciewa mi się wszystkiego. Mój dzień naprawdę był udany, proszę niech nikt mi go nie psuje. Teraz mam ogromną ochotę spać.
Budzę się w nocy, zerkam na zegarek - 2:30. Zajebiście, akurat wtedy kiedy chce iść do pracy śnią mi się jakieś niemożliwe rzeczy.Śniło mi się jak nakrywam Hailey ze swoją dziewczyną na seksie. Hails obiecała, więc czemu coś takiego miałoby się wydarzyć. Śmieje się, bo sny się nigdy nie spełniają. Śnią nam się osoby za, którymi tęsknimy. Fakt faktem, tęsknie za nią, ale wiem że wina leży po środku. Zamykam oczy i na nowo próbuje zasnąć. Jestem już w pełni gotowy na nowy krok w moim życiu.Jutro będzie wielki dzień i cholernie się stresuję. Jutro Hailey Baldwin pozna Phoebe Tonkin.


TRZECI ROZDZIAŁ.
Dziękuje za ponad 9100 wyświetleń. Chce aby było was więcej. Proszę was o wymyślenie hasztagu z moim ff. Kiedy wpisujecie #WITB na Twitterze, wyskakują anglojęzyczne tweety. Chciałabym abyście to wy rozsławiali moje ff.Mam ogromną nadzieję, że będzie was przybywać.
Koniecznie skomentujcie.
PS. Od 4 rozdziału wszystko się dopiero zacznie :)

( Jeżeli korzystasz z komputera to wszystkie komentarze dodasz i zobaczysz klikając na górze)



Do osób, które są zainteresowane nowymi fanfictions, polecam:

Trying not to love you
Diary of Life

@BizzleHeros

piątek, 8 maja 2015

Rozdział drugi

*Justin’s POV*

Słyszałem jej płacz. Ryczała chyba z pół nocy. To nie moja wina. Nie chciałem złamać jej serca. Przecież kurwa, Hailey jest homo. Nie wiem czemu to tak na nią zadziałało. Okej, jesteśmy przyjaciółmi 12-13 lat, ale powinna się cieszyć, że układam sobie życie. Nie jestem fanem związków, chociaż mam 21 lat. Najwyższa pora bym dorosnął, założył rodzinę. Nie powiem, wkurwia mnie też gadanie mojej mamy, że chce już wnuki i synową. Tylko teraz martwię się o Hails. Jest w naprawdę ciężkim stanie. Rozstanie z Gigi zabiło ją. Były ze sobą 2,5 roku. Mój najdłuższy związek trwał 3 miesiące. Podziwiałem je. Mimo krzywych spojrzeń ludzi, trzymały się publicznie za ręce, całowały i bezwstydnie łapały za dupę albo cycki. A teraz? Chryste, teraz Hailey potrafi ubrać się na czarno i płakać cały dzień. Traktuje to rozstanie jak żałobę, jak coś w rodzaju śmierci bliskiej osoby. To nie jest normalne. Nigdy jej takiej nie widziałem. Przeszliśmy bardzo dużo. Najgorzej wspominam, kiedy państwo Baldwin wyrzucili ją z domu, miała 16 lat przyszła do mnie i zamiast płakać, powiedziała:
- Nie wiem, jak to kurwa zrobisz, ale masz ze mną kurwa zamieszkać.
Pomińmy to, że wcześniej wypiła kilka mocnych drinków. Zrobiłem to dla niej. Mieszkamy razem. Jesteśmy nie rozłączni. Wszystko robimy razem. Jest dla mnie kimś ważnym, ale.. nie najważniejszym. Okej, to ona trzymała mnie za rękę, kiedy robiłem sobie pierwszy tatuaż. To ona była przy mnie kiedy miałem pierwszy wzwód. Co z tego, że to było gdy wyszła naga z pod prysznica. Jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem. Zakochałem się i ona musi to zrozumieć. Musi wbić sobie do tej swojej głowy, że ja Justin Bieber mam dziewczynę, którą kocham.
O 7 rano wstaję i idę do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Myślałem całą noc, co teraz będzie. Czy Hailey zrozumie, że będzie musiała mnie z kimś dzielić?
Gdy wstawiam wodę w czajniku, słyszę jej kroki. Wzdycham ciężko, wiedząc co mnie czeka.
-Hej.- odwracam się i widzę uśmiechniętą Hailey.
Przez te wszystkie lata naszej przyjaźni nauczyłem się tego, że jeżeli ktoś wieczorem płacze a rano się uśmiecha to albo w nocy przeżył orgazm swojego życia lub udaje, że wszystko jest okej. Pierwsza opcja odpadła, przecież bym  słyszał jak się z kimś seksuje albo używa sztucznych kolegów.
- Zrobisz mi herbaty? - pyta siadając na stołku.
- Mhm, jak sie czujesz? - pytam i w jednej sekundzie wiem, że to było głupie pytanie.
- Super a Ty? - uśmiecha się ironicznie.
- Hailey, ja przepraszam, ze ci nie powiedziałem. Tyle nie fajnych rzeczy się ostatnio wydarzyło. - zająknąłem się wiedząc, że to Jej życie się zmieniło.
Czajnik się wyłączył, zalewam jej herbaty i zaparzam tak jak lubi. Nie słodzę jej, ale za to sobie dwie łyżeczki. Nastaję ta niezręczna cisza, której osobiście nienawidzę. Siadam naprzeciwko niej, widząc jak nagle jest wpatrzona w swój kubek. Upija łyk i patrzy mi prosto w oczy.
- Poznam ją? - pyta mnie nagle.
Przełykam głęboko ślinę. To wkurwiające, ale nie wiem co jej odpowiedzieć.
- Nie wiem..- odpowiadam zmieszany.
- Jak to nie wiesz? – oddycha szybciej, przez co czuję jej zdenerwowanie.
- A jak.. to głupie ale.. - patrzę jej w oczy i wytrzymuje jej twarde, pełne bólu spojrzenie - jak ona Ci się spodoba? Jak się w niej zakochasz?
Wydusiłem to z siebie. Bałem się, oczywiście że się tego bałem. Moja przyjaciółka to górna półka dla każdego faceta jak i kobiety. Ma świetną figurę, o której niektóre dziewczyny mogą sobie tylko pomarzyć. Posiada taki błysk w oku. Nie da się na nią nie zwrócić uwagi.
- Słucham? – unosi brwi będąc coraz bardziej wściekłą.
- Obiecaj mi, że moja dziewczyna będzie tylko moją dziewczyną.
Widzę jak zaciska zęby. Jest wściekła, ale oczekiwała szczerości.  Wiem, że może mieć każdego i każdą.
- Obiecujesz? - pytam wystawiając mały paluszek.
Wpatruje się we mnie. Mam wrażenie, że ta chwila się ciągnie i ciągnie.
- Obiecuje. - zahacza swoim, drobnym paluszkiem o mój.
Jestem trochę babski, ale te całe pinky promise jest  dla mnie jak TAK wypowiedziane na ołtarzu.

*Hailey’s POV*

Justin wyszedł już do pracy, zostawiając mnie samą w naszym mieszkaniu. Leżę na łóżku wpatrzona w sufit i zastanawiam się co zrobić ze swoim życiem. Poranna rozmowa z Justinem była koszmarna. Mój przyjaciel myśli, że poderwę mu dziewczynę. Przyznam, trochę mnie to zabolało. To tak samo jakby myślał, że nie mam serca. Moje serce zostało zranione, złamane i poharatane wszyscy wiemy przez kogo. Wzdycham, zerkając na zegarek, jest dopiero parę minut po ósmej, ale jest takie miejsce, które zawsze jest otwarte.

Ubrana w moje najwygodniejsze czarne rurki  wraz z topem przykrytym marynarką, siedzę w ostatniej ławce w kościele. Poranna Msza dobiega końca, a ja wpatruje się w obrazy przedstawiające Drogę Krzyżową Jezusa. Zastanawiam się ile ja jeszcze muszę wycierpieć, żeby wszystko było tak jak chce. Chce być szczęśliwa. Ale jak mam się cieszyć życiem, jeżeli jestem inna? Moi rodzice mnie wyrzucili wręcz się mnie wyparli, osoba, którą kochałam, zostawiła a najlepszy  przyjaciel, o ile jeszcze mogę go tak nazwać, oddala się ode mnie. Przyklękam i patrząc się na ołtarz szepcze cicho:
- Panie Boże, urodziłam się chora, widzę to. Jestem inna, może gorsza, może wyjątkowa. Pokochałam  to , wiesz? Pokochałam swoją inność. Było ciężko, bardzo ciężko. Wiem, że masz plan na moje życie. Tylko musisz wiedzieć, że moja cierpliwość się kończy. Błagam Cię, postaw na mojej drodze kogoś, kto mnie uratuje.

Wolnym krokiem wracam do domu. Wybrałam inną, ale dobrze znaną mi drogę. Staję i przyglądam się dobrze znanemu budynkowi. Gdybym mogła cofnąć czas, nigdy nie wróciłabym do tamtego, sobotniego wieczoru.

~
Z Gigi miałyśmy taki zwyczaj, że sobotni wieczór był tylko dla nas. Zostawiałyśmy wszystko i szłyśmy na plenerowy wieczór filmowy. Szłam do swojej dziewczyny ubrana tak jak mnie lubiła. Mała czarna ledwo co przykrywająca stringi oraz brak stanika sprawiał, że w oczach mojej miłości za każdym razem pojawiały się ogniki. Nienawidzę szpilek, więc tamtego wieczoru miałam trampki i dosyć lekki makijaż. Nie lubię się malować, ale wtedy coś mnie podkusiło by zrobić delikatne kreski, rzęsy wydłużyć tuszem a usta posmarować pomadką. Stanęłam przed Jej domem. Światło paliło się w sypialni, więc byłam pewna że się stroi dla mnie. Chciałam ją zobaczyć nagą. To była rzecz o której nieustannie śniłam i marzyłam. Drzwi do domu były otwarte. Bez wahania weszłam i podreptałam na górę. Nagle usłyszałam jęki i krzyki. Bałam się o nią. Przez głowę przechodziły mi różne myśli. Wyobrażałam sobie jak leży, przywiązana do łóżka a jakiś złodziej okrada jej sypialnię pełną wartościowego gówna. Wsparta swoją odwagą, otworzyłam drzwi do sypialni. To co zobaczyłam było najokropniejszą i najobrzydliwszą rzeczą na świecie. Moja partnerka leżała na łóżku rozkraczona z fiutem w swojej cipie. Do oczu naszły mi łzy. Blondyn spojrzał na mnie a potem na Gigi. Patrzyłam jej w oczy. Nie zobaczyłam tam współczucia, żalu czy skruchy. W jej oczach zobaczyłam satysfakcję. Jakby chciała, żebym to zobaczyła. Blondyn raczył wyjąć swoją pałę z miejsca, które należało tylko i wyłącznie do mnie. Założył bokserki i co mnie jeszcze bardziej rozdrażniło nie miał zamiaru wyjść. Hadid leżała naga na łóżku. Rozpraszało mnie to, a ona doskonale to wiedziała. O, jakże żałowałam, że nie założyłam wtedy szpilek. Najpierw wylądowałyby w jego dupie a później w jej oczach. W oczach, które patrzyły na mnie z pogardą. Stałam tam zapłakana przez kilka-kilkanaście minut. Czekałam, aż coś powie. Aż zacznie się tłumaczyć, że to nie tak, że to wszystko jest jedną, wielką pomyłką. Ale ona tylko leżała. Nic nie mogła, a może nie chciała zrobić. Poddałam się, zaryczana wybiegłam z jej domu.
I tak oto mój 30-sto mięsięczny związek zakończył się w ciągu kilkunastu minut. Później, ona nawet nie dała znaku życia. Ja przestałam do niej dzwonić, pisać, ale nie przestałam o niej myśleć. Od tamtej pory minęło 246 dni. Nigdy jej już nie widziałam. Nigdy już nie zobaczę podniecenia w jej oczach. Nigdy nie usłyszę  jej śmiechu. Nigdy już jej nie dotknę. 
~


Jak wspominam te wieczory filmowe w plenerze, myślę, że to było zabawne. Wszędzie były pary heteroseksualne, a wśród nich takie rodzyneczki jak my. Kiedyś myślałam, że faktycznie jesteśmy tymi  rodzynkami, dziś wiem, że byłyśmy czarnymi owcami.

DRUGI ROZDZIAŁ #WITB. 
Dziękuje za wszystkie komentarze pod rozdziałem pierwszym.
 Wszystkie uwagi biorę do serca. Namawiam was do zajrzenia we wszystkie zakładki.
 Mam nadzieję, że będę was pozytywnie zaskakiwać.
Dziękuje, że jesteście. Koniecznie skomentujcie.

PS. Jeżeli zmieniacie user, a jesteście wpisani w zakładce INFORMOWANI ze starym userem - powiadomcie mnie o tym.
(Jeżeli korzystasz z komputera to wszystkie komentarze zobaczysz i dodasz klikając na górze)

@BizzleHeros

czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział pierwszy.

*Hailey's POV* 

Jest późne popołudnie.Słoneczny dzień w Atlancie, a ja siedzę z moim najlepszym przyjacielem Justinem w pokoju. Głupek śmieje sie oglądając kolejny odcinek Roast na Comedy Central. Czy tylko ja uważam, że śmianie się z innych ludzi nie widząc swoich błędów jest głupie? Z resztą nie ważne. Wiem dlaczego to włączył, myślał, że będzie mnie to bawić. Nie Justin, nie bawi mnie to. Nie dość, że nie utrzymuje kontaktów z rodzicami odkąd wyrzucili mnie z domu, gdy im powiedziałam, że '' kocham inaczej'' , to teraz jeszcze straciłam kogoś kogo kochałam całym swoim sercem.

Swój homoseksualizm odkryłam kiedy pierwszy raz usłyszałam jak rodzice się kochają. Właściwie to ich nakryłam w wieku 12 lat. Kochali się dosyć brutalnie i nachalnie. Orgazmowe jęki i krzyki rozchodziły się po całym domu. Wtedy zdałam sobie sprawę, żę nigdy żaden facet nie wsadzi we mnie swojego członka. Rozumiem, że dzięki tej, jakże ważnej czynności robi się dzieci, ale mnie faceci nie podniecają tak jak dziewczyny. Dziewczyny, kobiety mają w sobie taką naturalną delikatność, a jednocześnie moc, która przyciąga. Naprawdę nie umiem tego opisać, ale kiedy patrzę na biust dziewczyny, na jej tyłek i na to wszystko co mnie z nią łączy, mam ochotę ją po prostu dotykać. Mężczyźni chcą tylko jednego. Chcą seksu, to oczywiste. Kobiety wręcz na odwrót. One potrzebują miłości i czułości. Dlatego zdecydowałam się na mieszkanie z Justinem, on mnie rozumiem, mimo, że jest, no wiecie- facetem. Od prawie 4 lat, mieszkamy w urządzonym przeze mnie mieszkaniu, które  w całości opłaca pan Jeremy Bieber. Jesteśmy mu za to ogromnie wdzięczni. Justin pracuje na magazynie, który należy do jego taty. Jeżeli słyszeliście o czymś takim jak Bieber's FOOD, czyli o zdrowej żywności, to wiedzccie, że pełnoprawnym spadkobiercą tego jest właśnie mój współlokator. Przyglądam mu się z profilu. Widzę, jak się chichra oglądając te idiotyzmy. A ja robię coś czego nienawidzę. Myślę o niej.


Gdyby odeszła ode mnie z powodu mojego wyglądu, czy ze względu na moją sytuację materialną, zrozumiałabym. 
Wszystko bym zrozumiała, gdyby nie to, że zdradziła mnie z facetem. 
Podkreślam z facetem. 
Obiecywała, ja pierdole. 
Nigdy nie dotknę faceta, przysięgam. 
Nie wierzcie ludziom, ludzie to kurwy.
Zobaczyłam ją mając niespełna 17 lat w Mc Donalds. Siedziała przy zjeżdżalni jedząc hamburgera i frytki. Kręcone blond włosy opadały jej na ramiona, a subtelny dekolt odsłaniał trochę za dużo, co bardzo mi się spodobało. Kiedy rozlał jej się ketchup na bluzkę, zaśmiałam się wyobrażając sobie jak zlizuje go z jej kształtnych piersi. Na samą myśl, wpatrzona w nią, oblizałam usta, a ona spojrzała na mnie swoimi szaro-niebieskimi oczami i uśmiechnęła się tak słodko, że na samą myśl robię się wilgotna.Bez wahania podeszłam do niej i podałam jej chusteczkę.
- Mam nadzieję, że poczęstujesz mnie frytką. - palnęłam to jak idiotka, robiąc się czerwona. Od samego początku działała na mnie tak, że zapominałam języka w gębie.
Ona znów się zaśmiała.Chryste ten śmiech to najcudowniejszy dźwięk na świecie. 
Będzie mi się śnił po nocach.
- Jasne. - podsunęła pudełko z frytkami- I jak ja to teraz zmyje? - jęknęła śliniąc chusteczkę i zaczęła wycierać kropelki ketchupu z jej białej bluzki.
To mnie tak bardzo ujęło. Ja na jej miejscu przejmowałabym się tym, żę nie mam ketchupu do frytek, a jej jedynym problemem było to jakich środków użyje, aby wymyć bluzkę.
- Jestem Gigi. - znów się uśmiechnęła- Gigi Hadis, która jest Ci wdzięczna za uratowanie życia.
- Hailey Baldwin. - odwzajemniłam uśmiech - To drobiazg.
Uśmiechnęłam się i w tamtej chwilii spojrzałam jej w oczy. Chciałam jej codziennie ratować życie, żeby tylko się tak uśmiechała.

- I znowu myślisz o niej.

Co? Och, to Justin patrzący na mnie tymi swoimi brązowymi ślepiami. Widzę końcowe napisy na Comedy Central i wzdycham ciężko.
- Musisz o niej zapomnieć. Hailey, to nie ma sensu.
- Co nie ma sensu? - wyłączam telewizor i kładę pilota na szafkę.
- Takie rozpamiętywanie. - wzdycha jak stary dziadek leżąc na brzuchu i wpatruje się we mnie.
- Boże Justin, przestań. Wcale o niej nie myślałam.
Kogo ja oszukuję? Gigi Hadid siedzi w mojej głowie 24 godziny na dobę. Myślę o niej wtedy kiedy nie powinnam o niej myśleć. Myślę o niej w kościele. Myślę o niej w sypialni. Myślę o niej przechodząc obok Mc Donalda. Myślę o nie kiedy się myję. Myślę o niej kiedy zasypiam. Zawsze będę o niej myśleć i zawsze ją będę kurwa kochać.
- Wiesz, że zasługujesz na kogoś lepszego. - mówi i cmoka mnie w ramię.
- Nie zaczynaj.
- Ja nadal uważam, że powinniśmy być razem.
Justin wybucha śmiechem i ja też zaczynam się śmiać. To głupie, ale ja wiem, że on mówi serio. Ten perfekcyjny brunet kocha się we mnie odkąd zobaczył mnie nagą w jeziorze. Uwaga, miałam 8 lat. Wywracam oczami. On jest kochany. Traktuje go jak brata. Jest ze mną zawsze kiedy go potrzebuje. Właśnie to sprawia, że kocham go najmocniej na świecie. To taki mój przydupasek. Zrobi mi śniadanie, zaniesie do łazienki i co miesiąc, kiedy mam okres kupuje mi ogromną paczkę żelków.
- Musisz zacząć wszystko od nowa.
- Daj już spokój, proszę cię.
- Teraz kiedy ja będę miał kogoś, ty musisz sobie kogoś znaleźć. 
- Słucham? - unoszę brwi i czuję jak robi mi się słabo.
- Mam kogoś, Hailey. - wzdycha i spuszcza wzrok.
Jest tchórzem, bo nawet nie patrzy mi w oczy. Zaraz.. jak to? Justin ma dziewczynę?
- Nie mogę na Ciebie czekać całą wieczność.- wstaje z łóżka i poprawia swoją grzywkę.
- Ale.. Justin, przecież ty wiesz, że ja i tak...
- Tak Hailey, wiem. Wiem, że jesteś lesbijką. Nie przeszkadza mi to, ale po prostu się zakochałem.
Przecieram twarz dłońmi. Nie wiem dlaczego to mnie tak bardzo zabolało. Po prostu przed oczami przeleciało mi tysiące wspomnień z Biebsem. To jak się upił i parodiował nagi po mieszkaniu udając supermena. Albo jak masował mi brzuch, kiedy dostałam pierwszego okresu. Albo jak mnie tulił i całował, po moim rozstaniu z nią.
- Nic nie mówiłeś..- szepnęłam.
- Zakochałem się w osobie płci przeciwnej. Nie zrozumiesz tego. - powiedział i bez słowa wyszedł z mojego pokoju.
Poczułam się tak, jakby uderzył mnie w twarz. Jesteśmy przyjaciółmi ponad 10 lat, a on nie raczył mi powiedzieć, że się zakochał? Jak mógł powiedzieć, że tego nie zrozumiem? Miłość, to miłość Bieber. Zaczynam płakać przytłoczona całym, swoim beznadziejnym życiem. Tulę się do swojej poduszki przesiąkniętej jego zapachem i zasypiam zdając sobie sprawę, że Justin nigdy mnie nie kochał.


Nareszcie jest PIERWSZY ROZDZIAŁ #WITB. Bardzo przepraszam, że nie ma szablonu. Moja szabloniarka pisze maturę, więc trzymam za nią kciuki.
To moje pierwsze oficjalne fanfiction, mam nadzieję, że was nie zawiodę. 
Proszę, abyście zajrzeli we wszystkie zakładki, a szczególnie ZWIASTUN i INFORMOWANI, gdzie musicie się wpisać abym poinformowała was o kolejnych rozdziałach. Zostawiajcie komentarze, nawet negatywne.

(Jeżeli korzystasz z komputera to wszystkie komentarze zobaczysz i dodasz klikając na górze)
PS. Będzie tylko lepiej, a rozdziały będą coraz dłuższe.
Dziękuje swoim wspierakom :>

@BizzleHeros